Witam,
Dawno mnie tu nie było, zdążyłem przez ten czas wyrosnąć z małego cukiereczka już na sporego faceta.
Od zawsze byłem aktywny, sport pełnił ważną rolę w moim życiu, otarłem się nawet o profesjonalną siatkówkę i nigdy nie miałem większych problemów z utrzymywaniem dobrego cukru, zarówno na penach jak i pompce. Zdarzały się od czasu do czasu małe niedocukrzenia 2-3 godzinki po wysiłku, ale wszystko było pod kontrolą. Z reguły na okres treningu odłączałem się od pompy, albo przynajmniej zmniejszałem tymczasową dawkę podstawową, a dodatkowo przed wysiłkiem zjadłem jakiegoś banana. Potrafiłem być 2 godziny bez pompy i wszystko grało, nie było skoków cukru w górę. Od jakiegoś czasu zacząłem chodzić na siłownię i tu sytuacja wygląda inaczej. Nauczony doświadczeniem innych wysiłków (bieganie, rower, basen, piłka, siatkówka) po prostu na tą godzinkę treningu się odłączyłem od pompy i ku mojemu zaskoczeniu po skończonym treningu miałem cukier przekraczający 300. Przed rozpoczęcie wysiłku poziom cukru był w normie. Pomyślałem sobie, że to jakiś jednorazowy przypadek, może wkłucie już było nie takie, więc kolejny raz zrobiłem podobnie. Niestety po kolejnym treningu cukier znowu leciał w górę. Byłem zdziwiony, czemu tak to moje zwariowane ciało reaguje, bo treningi na siłowni przeplatałem innymi aktywnościami i w przypadku biegania czy roweru wszystko było zawsze ok. No ale nic, postanowiłem, że następny trening zabiera ze sobą pompę tylko będę pracował na obniżonej dawce podstawowej (80%). Po treningu znowu szok, cukier ciągle w okolicach 300. Teraz już nic nie robię, po prostu rozpoczynam trening z podstawowymi ustawieniami pompy, ale ciągle jest słabo. Nie wiem, trochę w wbrew logice, żebym musiał sobie przed rozpoczęciem treningu podawać dodatkową dawkę insuliny. Trochę mało komfortowo się ćwiczy, czując wewnętrznie że cukier rośnie i robi się niedobrze. Zdarzyło wam się kiedyś coś takiego? Podzielcie się swoimi doświadczeniami.
Z góry dzięki i pozdrawiam
Mateusz
