Masz straszne do¶wiadczenia Majka. Wspó³czujê.
Mnie to jako¶ ominê³o, choæ zachorowa³em ponad dekadê przed Tob± i to by³y zupe³nie inne czasy. Rodzice od pocz±tku nie robili z mojej cukrzycy tajemnicy i wszyscy w klasie (pierwszej podstawówki) wiedzieli dlaczego nie ma mnie w szkole. Akurat spêdza³em imieniny w szpitalu i dosta³em pakiet kartek i laurek od ca³ej klasy. To oczywi¶cie zas³uga wychowawczyni, choæ na pewno te¿ mojej mamy, która potrafi³a to za³atwiæ w szkole.
Potem mia³em na osiedlu status trochê "¶wiêtej krowy" - nikt mnie nie próbowa³ zaczepiaæ czy biæ (w¶ród ch³opaków w tym wieku to normalne

). A nawet je¶li - zawsze kto¶ stan±³ w mojej obronie. Z drugiej strony ja nie czeka³em biernie na pomoc. Jak mnie raz zdenerwowa³ taki jeden dupek, co to na boisku szkolnym wo³a³ za mn± z³o¶liwie "cukrzyk, cukrzyk!", to w szale w¶ciek³o¶ci tak d³ugo go goni³em, a¿ z³apa³em i zdrowo poturbowa³em (i wszyscy koledzy nie mogli wyj¶æ z podziwu :wink: a inni zaczêli siê baæ :twisted: ).
Potem w liceum mia³em wychowawcê cukrzyka (oczywi¶cie T2). Bardzo zamkniêty cz³owiek i super surowy nauczyciel. Bali siê go nie tylko wszyscy uczniowie, ale równie¿ nauczyciele. A ja z nim mia³em super uk³ad, pomaga³ mi jak móg³. W szkole wiedzieli wszyscy nauczyciele i pewnie równie¿ wszyscy uczniowie (i to nie tylko z mojej klasy) - nikt nie robi³ mi ¿adnych problemów. Inna sprawa, ¿e wtedy by³em ju¿ na tyle du¿y, ¿e potrafi³em to wymusiæ na ludziach...
